Niefrasobliwość zabija (4/2011)

Artur Arszułowicz

Powszechnie pszczelarze sami leczą swoje pszczoły, a to jest niedozwolone. Chociaż wiedzą dużo o chorobach pszczół, jednak popełniają kardynalne błędy. Od pszczelarza z Polski dostałem ulotkę (fot.), wraz z pytaniami, czy znany jest mi ten lek i czy mogę coś więcej o nim powiedzieć.

„Leku” z ulotki nie znam, ale moim obowiązkiem jest udzielenie informacji.

Po pierwsze, fluvalinat nie jest lekiem, lecz substancją czynną i stąd wynika nieznajomość takiego „leku”. Jest to syntetyczny pyretroid używany jako środek owadobójczy o szerokim spektrum działania. Jest dostępny w postaci koncentratów do sporządzania zawiesin i płynnych preparatów. Teoretycznie można go stosować u pszczół w tym znaczeniu, że ma wyznaczony MRL - Najwyższy Dopuszczalny Poziom Pozostałości w środkach spożywczych (np. Tau-fluvalinate), jednak nie jest substancją czynną żadnego produktu leczniczego dopuszczonego do stosowania w Polsce, zatem w praktyce jego stosowanie jest nielegalne.

Pamiętajmy!Stosowanie fluvalinatu jest nielegalne.

Po drugie, produkty przeznaczone do zwalczania warrozy są produktami leczniczymi w rozumieniu ustawy - Prawo Farmaceutyczne. Ustawa ta w sposób jasny i przejrzysty reguluje wytwarzanie leków i dopuszczanie ich do obrotu. Pod żadnym pozorem nie dopuszcza wytwarzania ich w warunkach domowych ani na własne potrzeby, ani tym bardziej z myślą o wprowadzaniu do obrotu, a rozprowadzanie wśród pszczelarzy jest obrotem. Należy przy tym zwrócić uwagę, że pszczoły są zwierzętami produkującymi żywność, a w takim przypadku prawo kładzie szczególny nacisk na kontrolę leków dla nich przeznaczonych. Oznacza to m.in. konieczność wydawania takich leków wyłącznie na receptę.

Pamiętajmy!Nie wytwarzajmy leków domowymi sposobami.

Po trzecie, stosowanie i rozprowadzanie fluvalinatu jako leku do walki z warrozą jest karalne. Szerzej o tym mówi rozdział 9. Prawa Farmaceutycznego:

Art. 124. Kto wprowadza do obrotu lub przechowuje w celu wprowadzenia do obrotu produkt leczniczy, nie posiadając pozwolenia na dopuszczenie do obrotu, podlega grzywnie, karze ograniczenia wolności albo pozbawienia wolności do lat 2.

Art. 125. Kto bez wymaganego zezwolenia podejmuje działalność gospodarczą w zakresie wytwarzania lub importu produktu leczniczego, podlega grzywnie, karze ograniczenia wolności albo pozbawienia wolności do lat 2.

Art. 132a. Kto wprowadza do obrotu lub stosuje w praktyce weterynaryjnej nieprzetworzone surowce farmaceutyczne (w naszym przypadku czysty fluvalinat), podlega grzywnie albo karze pozbawienia wolności do lat 3. albo obu tym karom łącznie.

Choć toksyczność fluvalinatu dla pszczół jest niska, to jednak pozostałości w miodzie i wosku są widoczne. Substancja ta ma bardzo duże powinowactwo do wosku, w którym następuje duża jego koncentracja. Badania degradacyjne udowodniły dużą stabilność substancji również w miodzie. Mniej niż 1,5% fluvalinatu skoncentrowanego w miodzie uległo degradacji w temperaturze pokojowej dopiero po 4-6 miesiącach. W świetle obecnie obowiązujących przepisów miód zaliczany jest do środków spożywczych zwierzęcego pochodzenia i z tego powodu objęty jest kontrolą pod względem obecności substancji niedozwolonych lub przekraczania w nim dopuszczalnych stężeń substancji, które mogą być stosowane u zwierząt i ewentualnie mogą być obecne w ściśle określonych ilościach. Odnotowano również nieznaczną koncentrację fluvalinatu w propolisie.

Podobne przypadki do opisywanego w tym artykule nie należą do sporadycznych. Skutki uprawiania takiej samowoli są trudne do oceny. Uderzają w potencjalnego konsumenta miodu z pasiek, w których klartan (bo taka jest potoczna nazwa pasków produkowanych chałupniczo na bazie fluvalinatu) jest stosowany nagminnie. Fakt ten uderza również w innych producentów miodu, którzy nie tylko spełniają wymogi prawa, ale niejednokrotnie ambitnie stosując się do światowych ekologicznych trendów, prowadzą swoje pasieki zgodnie z oczekiwaniami ich klientów i przestrzegają obowiązujących w tej materii przepisów. Zanieczyszczony wosk staje się surowcem do produkcji węzy, która trafia potem także do innych pszczelarzy i wraca do uli, gdzie rodziny pszczele mają kontakt z akarycydami w okresie produkcji miodu i czerwiu. Gdyby badanie węzy było obowiązkowe przed jej zastosowaniem, to obawiam się, że znaczna jej część w ogóle nie kwalifikowałaby się do użycia.

W taki oto sposób pszczoły, które są narażone z racji postępującej chemizacji w rolnictwie i degradacji środowiska naturalnego na zagładę, są dodatkowo wspomagane szkodliwymi substancjami przez samych opiekunów - niefrasobliwych i nieodpowiedzialnych (póki co!) za swoje czyny. Nie tylko fluvalinat jest tu groźny. Zapobiegliwość pszczelarzy nie zna granic. Nie można szukać usprawiedliwienia ani w sytuacji stworzonej nam przez mocodawców, która doprowadziła do tego, że nie mamy wyboru leków umożliwiających ich naprzemienne stosowanie bez obawy narastającej oporności, ani gwarancji ich skuteczności, czego wiele pasiek już doświadczyło. Nie ulega wątpliwości, że balansujemy na krawędzi i że nie tylko od nas zależy, w którą stronę się stoczymy. Pozostaje tylko życzyć sobie i tym, którzy do tego doprowadzili, cudu, bo ratunku znikąd nie widać.

„Pszczelarstwo” - wiedza i doświadczenie.
Zrób z tego pożytek!

 ZAMÓW PRENUMERATĘ