Polskie pszczelarstwo na progu Unii Europejskiej (7/2004)

Andrzej Pidek

Czy w polskim pszczelarstwie wystąpił kryzys? To najbardziej syntetyczne pytanie nasuwające się w aktualnej jego sytuacji. Liczba pasiek i rodzin pszczelich w ostatnim 20-leciu w Polsce uległa 3 krotnemu zmniejszeniu. Mimo to miodu nie brakuje. Nie bardzo można tylko określić jakiego jest pochodzenia. O polski miód coraz trudniej, a według opinii kompetentnych właścicieli firm pszczelarskich takiego miodu w tym roku było zbyt mało. Sytuacje ponoć ratuje import. W dużej mierze z Chin.

W Polsce mamy 800 tysięcy rodzin pszczelich w 50 tysiącach pasiek. Średniej wielkości pasieka ma 16 rodzin pszczelich, co odpowiada porównywalnemu parametrowi w Unii Europejskiej (UE). Popyt miodu na rynku ulega wahaniom. Ostatnio jest mniejszy za sprawą incydentu wykrycia chloramfenikolu w miodzie z supermarketu „Tesco”. Inne supermarkety również zaczęły rezygnować z umów zawartych z pszczelarzami a w zasadzie z polskimi firmami dostarczającymi miód, obawiając się miodu z pozostałościami leków.

 

W Polsce nie ma często wyraźnego rozgraniczenia pomiędzy pszczelarzami, a właścicielami firm. Właściciele firm skupujących miód niekiedy mają własne pasieki. Chętnie identyfikują się z zawodem pszczelarza, bo ta profesja w społeczeństwie otaczana jest swoistą estymą. To powoduje większą wiarygodność. Prawidłowością jest, że w wielu innych krajach firmy pszczelarskie zajmujące się importem oraz eksportem miodu „wyrastały” z pasiek. W tym zakresie podobnie jest w Polsce jak w USA sto lat temu. Wtedy proces przekształcania pasiek przebiegał wolniej i bardziej naturalnie. W ten sposób wyrosła znana amerykańska firma Dadanta, która produkuje sprzęt, wydaje prasę i książki o tematyce pszczelarskiej.

Co zrobić by poprawić w Polsce niezdrową sytuację na rynku miodu? Jak rewitalizować pszczelarstwo? Albo prościej: jak go ożywić? Podstawowe zmiany w pszczelarstwie powinny prowadzić do wzrostu zaufania konsumenta do kupowanego przez niego miodu, co można osiągnąć poprzez funkcjonowanie uczciwych pszczelarskich firm zajmujących się obrotem miodu. Sytuacja wbrew pozorom nie jest taka prosta. Co polskiemu pszczelarstwu jest potrzebne? Lobbing czy pokuta?

Lobbing. Do niedawna lobbing był skuteczny i dostosowany do sytuacji oraz możliwości. W okresie socrealizmu prezesem PZP był ksiądz o dużej erudycji i optymizmie, który potrafił przekonać władze państwowe, że oprócz pszczół i miodu potrzebnych jest w Polsce jeszcze kilka domów pszczelarza, ośrodków apiterapii etc. Wspomagany był w głoszeniu tych tez przez liczną rzeszę producentów i niektórych pracowników nauki. Efekty były. Społeczeństwo polskie dużo nauczyło się o miodzie. Nabyło też zaufania do tego produktu. Spełniony został bowiem jeden z podstawowych warunków marketingu mix – „promocja” o której na łamach pszczelarstwa już pisałem. Pisał też p. Maciej Winiarski. Nowy system ekonomiczny wszystko zmienił. „Runęły” autorytety. Podstawowym kryterium wartości stał się pieniądz. Jest to zjawisko charakterystyczne dla kapitalizmu. Kapitalizm okresu wkraczania do UE charakteryzuje się dodatkowo znacznym zamętem. Nie wiadomo kto za co odpowiada. Jakie przepisy co normalizują. Kto jest sprawiedliwym a kto kłamcą. Polskie przepisy prawne zmieniają się, globalizują dostosowując do potrzeb UE, nie zawsze Polski. W ubiegłym roku był taki okres, kiedy na miód znajdujący się w sprzedaży nie obowiązywały żadne normy. Polska norma na miód nie obowiązywała, a rozporządzeń regulujących tę kwestię Ministerstwo Rolnictwa i Rozwoju Wsi nie zdążyło wydać. Na rynku mógł więc formalnie być sprzedawany miód niewiadomego pochodzenia bez żadnych ograniczeń.

W nowych uwarunkowaniach ekonomicznych lobbing nie jest tak prosty i skuteczny. Nie jest bezzasadnym powrót i próba wprowadzenia uporządkowanego już w pewnym zakresie marketingu mix w którym wyodrębnia się w nim kilka podstawowych elementów: 1. Planowanie 2.Wprowadzenie produktu na rynek 3. Określenie systemu dystrybucji i promocji (reklama, promocja właściwa, promocja osobista, i public relations). Realizując powyższe zasady musimy bazować na dokładnej znajomości pryncypiów pszczelarstwa. Sa one bowiem charakterystyczne. Dodatkowo muszą być one kompatybilne z tymi, które obowiązują w Unii Europejskiej.

Bilans miodu. W najbliższych latach Polska będzie zarówno eksportowała miód, jak i importowała, a co najważniejsze produkowała. Te 3 elementy powinny pozostawać w odpowiednich proporcjach. Podstawowym celem utrzymywania pszczół nie jest produkcja miodu lecz zapylanie upraw entomofilnych. Produkcja miodu jest bowiem działalnością niejako wtórną. Roczne spożycie jest 2 tys. ton większe od spożycia. Konsumpcja miodu będzie się powiększała wraz z integracją Polski z UE. Polacy zużywają rocznie około 0,35 kg miodu na 1 osobę. Konsumpcja miodu na 1 mieszkańca. W krajach UE przez wiele lat była 2-krotnie wyższa i wynosiła 0,7 kg. Aktualnie jest trochę wyższa i wynosi 0,8 kg. Taki poziom spożycia ustali się w Polsce za kilka lat, kiedy będziemy „zasiedziałym” krajem członkowskim UE. Tendencje w Polsce są albo stają się zbliżone do krajów UE. Aby spełnić zapotrzebowanie konsumentów musimy albo więcej miodu produkować albo importować. Wzrost produkcji miodu można spowodować albo powiększając albo liczbę rodzin pszczelich, albo zwiększając ich produkcyjność rodzin pszczelich. Zrealizowanie tego wymaga wsparcia subwencjami jakie stosuje się UE. Pszczelarstwo oparte jest na takim samym systemie funkcjonowania jak rolnictwo. Potrzebuje podobnych stymulacji. Subwencje dla pszczelarstwa, szczególnie krajów akcesyjnych spowodują zwiększenie produkcji i samowystarczalność zaopatrzenia miód krajów UE.

Czy mamy spożywać tylko polski miód? W krajach bogatych, które są najczęściej importerami miodu dostępna jest cała ich gama od miodów najtańszych do najdroższych.

Najdroższe są miody własnego kraju uważane przez konsumentów za najlepsze. W Szwajcarii najdroższy jest miód szwajcarski. Za kilogram tego miodu konsumenci płacą równowartość 17 USD. Często jednak społeczeństwa tych krajów, mimo że bogate, zaopatrują się w miody najtańsze. Cena 1 kilograma miodu chińskiego w tym samym sklepie wynosi 1 USD. Nie jest więc sztuką produkować miód tani lecz miód uznawanej jakości którego ceny byłyby odpowiednio wysokie. Nożyce pomiędzy cenami tych miodów są duże. Rządy państw powinny dbać aby etykiety na opakowaniach wiarygodnie odzwierciedlały jakość produktu. Biedniejsi mieszkańcy kupują miód tańszy, a bogatsi miód droższy. Niektóre firmy, np. niemiecka Lagnesia wytarzają miód firmowy o nazwie firmy nie mający takiego odpowiednika w rzeczywistości. Miód z różnych rejonów świata mieszany tam jest w stałych proporcjach. Produkt taki jest eksportowany później do różnych krajów. Kraje importujące miód często starają się ten miód wyeksportować. Uzależnienia są różne. Niektórzy twierdzą, że eksport miodu kanadyjskiego zależy od urodzaju w Chinach. Miód kanadyjski mieszany jest z miodem chińskim i następnie eksportowany. Na półkach sklepowych większości krajów znajdują się różne asortymenty miodów o różnych cenach. Ważne w tym jest, żeby etykietka odzwierciedlała zawartość opakowania.

Miód leczy, rzadziej szkodzi? Opinie co do wartości zdrowotnych miodu są zróżnicowane. Producenci i środowiska opiniotwórcze pszczelarzy są skłonne twierdzić ze miodem można leczyć prawie wszystko. Stąd też pojęcie apiterapii, czyli terapii miodem. Zwolennicy szerzącej się w USA diety Atkinsa znanej w Polsce pod nazwą diety Kwaśniewskiego twierdzą, że miód to puste kalorie. Które twierdzenie jest więc prawdziwe? Odpowiedź wymaga obiektywizmu i dokładnych badań.

Odrębną kwestią decydującą o wartości miodu są zanieczyszczenia będące pozostałościami pestycydów.

Ostatnio społeczeństwo zostało poruszone wykrytą zwiększoną zawartością chloramfenikolu w miodzie dostarczonym przez jedną z pasiek do sieci sklepów Tesco. Antybiotyk ten uprzednio wykrywany był w miodzie chińskim. Zaistniało też podejrzenie że zakwestionowany miód jest chińskim lecz zaimportowanym i konfekcjonowanym w Polsce. Zdarzenie to zostało „nagłośnione” przez polskie radio, telewizję i prasę na miarę najważniejszych informacji polityki światowej.

Chloramphenicol w miodzie. Chloramphenicol jest substancją czynną leków o różnej nazwie. Niektóre mają tę samą nazwę co substaancja czynna leku i lek nazywa się np. Chloramphenicol. Pod tą nazwą produkowany jest w Czechach i Jugosławii. Innym lekiem posiadającym tę samą substancję czynna jest Detreomycyna produkowana przez Polfę w Kutnie. Technologia produkcji tych leków nie jest jednorodna. W Chinach w leczeniu bakteryjnych chorób pszczół stosowany jest lek wyprodukowany w Rosji według starej technologii lat sześćdziesiątych, a lek nie jest odpowiednio oczyszczony, stąd też obawy o jego szkodliwość. Skąd chloramphenicol w Polskim miodzie? Możliwości teoretycznie są dwie. Stosowany jest powszechnie w Chinach w leczeniu chorób bakteryjnych czerwia, stamtąd przenika do miodu a następnie wraz z chińskim miodem importowany był do Polski. Mogło się zdarzyć, ze miód chiński został zmieszany z miodem polskim i sprzedawany jako miód polski. Postępowanie takie nie jest dozwolone, ale zdarza się ponoć. Można jednak szukać potwierdzeń. W sklepach nie spotyka się miodu innego jak miód polski. Z zagranicy zaś w ostatnich latach importuje około 2 tys ton miodu. Nasuwa się pytanie gdzie ten miód jest?

W kontekscie tej analizy wydaje się, że najcięższym „grzechem” popełnianym w Polsce w zakresie obrotu miodem jest promocja terapeutycznych właściwości miodu połączona ze sprzedażą miodu obniżonej jakości.

W tej sytuacji lobbing nie zastąpi pokuty, którą może być wstąpienie do Unii Europejskiej.

Prof. dr hab. Andrzej Pidek

Instytut Sadownictwa i Kwiaciarstwa w Skierniewicach apidek@insad.pl

„Pszczelarstwo” - wiedza i doświadczenie.
Zrób z tego pożytek!

 ZAMÓW PRENUMERATĘ