VII Mazowiecka Konferencja Pszczelarska w Mińsku Mazowieckim

Jakub Jaroński

Po przerwie związanej z pandemią po raz pierwszy od 2019 roku odbyła się VII Mazowiecka Konferencja Pszczelarska w Mińsku Mazowieckim. 

W imieniu Stowarzyszenia Pszczelarzy Ziemi Mińskiej, organizatorów spotkania, uczestników  przywitał Konrad Ładnowski, a jako pierwszy z wykładowców głos zabrał dr hab. Zbigniew Kołtowski, prof. instytutu. Prelekcja dotyczyła efektywnego wykorzystania pożytków jako podstawy opłacalnej produkcji pasiecznej. Badacz zaczął od stwierdzenia, które mogłoby wydawać się truizmem, jednak zadziwiająco często o tym zapominamy: aby móc liczyć na dobre zbiory miodu w okolicy, musimy mieć obfite pożytki towarowe. Jeśli ich zabraknie, nie pomoże ani najnowocześniejszy sprzęt pasieczny, ani najlepsze, wyselekcjonowane genetycznie, pogłowie pszczół, ani nawet dobre chęci pszczelarza. Z związku z tym pszczelarz, aby mógł liczyć na zyski, powinien albo zadbać o to, by pasieka była zlokalizowana w rejonie, gdzie występują takie pożytki, albo zadbać o nie np. poprzez siew, a następnie efektywne wykorzystanie. Pod względem wielkości zbiorów miodu pożytki możemy podzielić na: podtrzymujące, rozwojowe i towarowe. Pierwsze pozwalają pszczołom na przetrwanie, drugie umożliwiają harmonijny rozwój rodzin, a dopiero trzecie są źródłem nektaru pozwalającego pozyskać miód. Zapotrzebowanie na pokarm węglowodanowy jest uzależnione od miesiąca; największe ma miejsce w maju, czerwcu i lipcu, a najniższe - w miesiącach zimowych. Warto dodać, że znaczenie mają nie tylko pożytki z upraw. Autor zwraca uwagą na istotną rolę dzikich roślin polnych (chwastów), pożytków leśnych, spadzi iglastej i liściastej, łąk wiejskich i miejskich, pożytków osiedlowych (drzew i krzewów). Ostatnie związane są zwłaszcza z pszczelarstwem miejskim. Zbigniew Kołtowski kilkukrotnie podkreślał, że w efektywnym wykorzystaniu pożytków najważniejsze jest to, aby były dostosowane do wielkości pasiek. Podstawowym parametrem jest liczba rodzin na hektar. W ostatnich latach zagęszczenie pszczół na kilometr, choć zależne od regionu Polski, systematycznie rośnie. Z kolei ilość pożytków ubożeje lub utrzymuje się na tym samym poziomie. W takiej sytuacji nie powinnyśmy spodziewać się wzrostu produkcji miodu. Przedstawione trendy można by jednak odwrócić i zacząć prowadzić gospodarkę pasieczną w sposób zrównoważony ze środowiskiem oraz potrzebami rynku produktów pszczelich. 

Jako druga w kolejności głos zabrała dr hab. Aneta Strachecka, mówiąc o ciele tłuszczowym pszczoły jako centrum dowodzenia organizmu. Prelekcja była bogato zilustrowana, co ułatwiało zrozumienie treści wykładu (większość plansz można było znaleźć w barwnej broszurze przygotowanej przez organizatora dla uczestników). Ponieważ temat nie jest nowy, prelegentka przedstawiła także najnowsze ustalenia naukowe (których sama jest również współautorką, przewodnicząc grupie badawczej w laboratorium na Uniwersytecie Przyrodniczym w Lublinie). Mogliśmy dowiedzieć się m.in. o zależności w funkcjonowaniu układu odpornościowego pszczoły i ciała tłuszczowego. Organ ten spełnia jednocześnie funkcje, które da się porównać do roli wątroby, trzustki, śledzony i tkanki tłuszczowej u ssaków. Zaprezentowano przykłady dysfunkcji ciała tłuszczowego, a w konsekwencji - układu odpornościowego pszczoły związane z najczęstszymi chorobami (warroza i nosemoza), a także współczesnymi zagrożeniami środowiskowymi (środki ochrony roślin). Aneta Strachecka stwierdziła, że odporność współczesnych pszczół w porównaniu z tymi sprzed kilkudziesięciu lat spadła o ok. 40 proc., a odporność patogenów wrosła. Do takich wniosków upoważniają badania zamrożonych próbek pobranych z pasiek wiele lat temu i przechowywanych w laboratorium uczelnianym. Zdaniem prelegentki wspomaganie pszczół jest złem koniecznym, zmusza nas do tego aktualna sytuacja w pasiekach i słaba kondycja pszczół. Jako metody wspomagania pszczół należy wymienić: odpowiedzialne stosowanie leków (odpowiednie dawki), suplementowanie (probiotyki ze szczepów organizmów wyselekcjonowanych pod pszczoły o udowodnionym działaniu) oraz biostymulatory (np. kurkumina, kofeina, koenzym Q10). Aneta Strachecka zwróciła także uwagę na szkodliwe działanie suplementów, które nie odpowiadają normom. Niewłaściwe jest również podawanie niewyekstrahowanych substancji z nieprzebadanych preparatów (np. kawy lub ziół). Na ryzykowne eksperymenty mogą sobie pozwolić jedynie naukowcy, którzy działają pod kontrolą. Na pytanie z sali, czy w pasiece eksperymentalnej na uczelni utrzymuje się pszczoły, którym nie podaje się leków, prelegentka odpowiedziała twierdząco.

Po przerwie obiadowej głos zabrała dr inż. Adrianna Mirecka, omawiając problem hodowli matek pszczelich i ich najważniejszych cech użytkowych. Prelegentka zaczęła od wyjaśnienia różnicy pomiędzy chowem a hodowlą, czyli rozmnażaniem matek pszczelich w pasiekach. Według definicji podanych podczas konferencji „hodowlą” możemy nazywać jedynie zootechniczną selekcję zwierząt (selekcję sztuczną) opartą na znanym celu hodowlanym, prowadzoną na podstawie przyjętych kryteriów dla danego wzorca linii, rasy czy gatunku. Adrianna Mirecka wyjaśniała też jak skomplikowaną sprawą jest selekcja hodowlana pszczół. Zwróciła uwagę, że możemy poddawać jej tylko dziedzicznie genetycznie cechy mierzalne, do których należą cechy ilościowe. Problem w ich ocenie polega na tym, że w obrębie danej puli (danego stada hodowlanego) rodziny między sobą się różnią. Aby więc postęp hodowlany był skuteczny (u pszczół jest on nieuchronny), trzeba wyznaczyć miarę zmienności. Może ona wynikać także z cech środowiskowych, a nie genetycznych. Ustalenie pochodzenia zmienności danej cechy również należy do obowiązków hodowcy. Odpowiedni chów matek umożliwia zachowanie odpowiedniej zmienności puli genetycznej, pożądanej środowiskowo i użytecznie. „Dziki” chów matek powoduje destabilizację cech użytkowych i - według autorki - zniekształca informację genetyczną pochodzącą od linii hodowlanych. Prelegentka omówiła także ważne dla człowieka użytkowe cechy pszczół: fenotypowe (np. ubarwienie, użyłkowanie skrzydeł); biologiczne (np. zimotrwałość, rojliwość, dynamikę rozwoju); behawioralne (np. skłonność do kitowania, instynkt higieniczny); produkcyjne (np. miodność lub pyłkodajność).
W związku ze specyfiką pracy hodowlanej stworzenie stada hodowlanego przekracza możliwości nie tylko pszczelarza amatora, ale nawet zawodowca. Wychów matek powinno się prowadzić – według autorki – w wyspecjalizowanych i zarejestrowanych pasiekach hodowlanych, a ewentualne dalsze rozmnażanie matek pszczelich w pasiekach użytkowych musiałoby się ograniczać do powielania genów zakupionych od hodowcy w postaci matek inseminowanych. To jest poważny problem biotechniczny i środowiskowy: wychowując córki po jakichś matkach, ingerujemy bowiem w pulę genetyczną nie tylko w swojej pasiece, ale także w okolicznym środowisku, co może spowodować obniżenie wartości użytkowej całej populacji pszczół. Problem jest szczególnie ważny w pasiekach, gdzie prowadzi się chów matek pochodzących od pszczół importowanych. 

W konferencji uczestniczyło 300-400 osób. Spotkanie było również okazją do prezentacji wystawców (w tym producentów sprzętu pasiecznego i produktów pszczelich). Można było także kupić książki (również autorstwa Anety Stracheckiej i Adrianny Mireckiej) oraz porozmawiać z prelegentami. 
 

 

„Pszczelarstwo” - wiedza i doświadczenie.
Zrób z tego pożytek!

 ZAMÓW PRENUMERATĘ