Wytapianie wosku (07/2005)

Jacek Jaroń

Od jakiegoś czasu obserwuję, że przybywa pszczelarzy. Wielu mieszkańców miast upatruje bowiem w pszczelarstwie dodatkowego źródła dochodu i kupuje pszczoły. Ożywienie w pszczelarstwie często jednak idzie w parze z brakami wiedzy i doświadczenia, czego dowodem są liczne zapytania kierowane do mnie. Sporo pytań dotyczy wytapiania wosku. Niby wszystko jest proste, bo powszechnie wiadomo, że pod wpływem wysokiej temperatury wosk się topi i jesteśmy w stanie zmienić stare plastry w żółte krążki. Ale nie zawsze te krążki są żółte i czyste. Nie mają powodu do zmartwień pszczelarze wytapiający wosk prymitywnymi metodami, np. w parniku. Tylko, że efektywność tych metod jest niewielka. Braki wiedzy i doświadczenia szczególnie boleśnie dotykają tych, którzy kupili elektryczne topiarki działające na zasadzie pierwowzoru topiarki „Tomer”. Jak na ironię, z tych niezłych topiarek przy nieumiejętnym topieniu wypływa wosk niskiej jakości. Stąd tyle pytań: jak prawidłowo topić wosk w „Tomerze”?

Na sucho czy na mokro?

Od wyprodukowania pierwszych topiarek „Tomer”, od których zapożyczono nazwę przy tworzeniu innych dużych topiarek elektrycznych, upłynęło sporo czasu i pszczelarze zdążyli zmodernizować metody wytapiania. Początkowo, zgodnie z instrukcją, pokruszone i ubite w topiarce plastry były podgrzewane i ściskane śrubą. Uzyskiwane wyniki topienia "na sucho" nie były zadowalające, bo nie dość, że czasochłonne, to uzyskany wosk był ciemny. Pszczelarze są pomysłowi i wkrótce połączyli stare metody wytapiania wosku na mokro z „Tomerem”. Metoda wytopu mokro-sucha okazała się skuteczna, zaś otrzymywany wosk był jasny.

Do przeprowadzenia udanego wytopu potrzebny jest kocioł do rozgotowania wosku, duża chochla do nalewania i topiarka typu „Tomer”. Niezbędny i najważniejszy warunek: topiarka musi być uziemiona, aby uniknąć porażenia prądem! Do kotła wlewamy miękką wodę, np. deszczówkę. Dobrze jest ją nieco zakwasić octem, aby związki wapnia i magnezu nie tworzyły w dolnej części zastygniętego krążka gąbczastej, szarej warstwy wosku. Do gorącej wody wkładamy woszczynę i mieszamy kijem, aż plastry się „rozsypią” i poszczególne komórki z oprzędami po larwach będą luźno pływały. Nie można zbyt długo wosku gotować (tylko do 5 minut), aby nie doprowadzić do jego zemulgowania. Później utrzymujemy temperaturę zachowującą płynność surowca.

Odpowiednio wcześniej włączamy do prądu topiarkę, aby osiągnęła temperaturę roboczą. Do wnętrza topiarki, tuż przed wlaniem wosku, wkładamy jutowy worek. Nie każda jutowa tkanina nadaje się do tego celu. Dawne typowe worki z juty, w jakich sprzedawano kartofle bywały zbyt gęste, a worki są coraz trudniej dostępne. Można natomiast bez trudu kupić tkaninę o gramaturze H335 (ja kupiłem ją w cenie 6,80 za 1 mb.), która pasuje do naszych potrzeb. Można jej też używać, po wcześniejszym upraniu, do wytłaczania z owoców soku na wino.

Niezbyt gęsto tkana juta świetnie nadaje się do topienia wosku i dobrze znosi podgrzewanie

Worek powinien wystawać z topiarki, aby po napełnieniu woskiem można było przykryć go tkaniną złożoną możliwie płasko jak kopertę.

 

 Pod wylot topiarki podstawiamy naczynie i chochlą wlewamy wosk do worka w topiarce. Część wody i wosku spłynie do podstawionego naczynia, a to co pozostanie, przykrywamy górnym elementem grzewczym topiarki i zaczynamy wytapianie, co jakiś czas dokręcając śrubę. Dobrze jest mieć kilka worków, aby je zmieniać po wytopieniu partii wosku i ponownie wykorzystać po wyrzuceniu zboin. Z wylotu topiarki wypływa czarna woda i jasny wosk. Jutowy worek działa jak filtr, na którym zatrzymują się zanieczyszczenia. Możemy pokusić się o sklarowanie tak otrzymanego wosku otulając naczynie, do którego spłynął wosk z topiarki. Bardzo często nie wymaga on dalszego procesu rozjaśniania i powtórnego klarowania. Wystarczy zeskrobać z dolnej części krążka cienką, łatwo odchodzącą warstwę brunatnych zanieczyszczeń, by stać się właścicielem wosku I gatunku.

 

Kiedy mamy ładny jasny wosk, ale zanieczyszczony zastygniętymi brudami, musimy poddać go filtrowaniu i ponownemu klarowaniu. Dzieje się najczęściej tak, gdy nie używamy jutowego worka lub worek pęknie, lub do naczynia z woskiem dostają się zanieczyszczenia. Wtedy wkładamy do jutowego worka (najlepiej nieużywanego) bryłę wosku, który mamy zamiar sklarować, i topimy go na sucho. Do naczynia przeznaczonego na spływający wosk powinniśmy wlać nieco miękkiej, zakwaszonej wody. Możemy użyć deszczówki, wody destylowanej lub zdemineralizowanej, dostępnej w handlu. Po przetopieniu całości naczynie dokładnie otulamy. Dobre klarowanie polega na długotrwałym utrzymywaniu wosku w stanie płynnym, aby zanieczyszczenia opadły na dno, część do wody, a reszta na dolną powierzchnię bryły wosku, skąd łatwo ją zeskrobać.

Rozjaśnianie ciemnego wosku

Wosk jest klasyfikowany do I klasy, jeżeli ma barwę jednolitą od białej do ciemnożółtej. Do II klasy - kiedy ma barwę jednolitą, ale jest ciemniejszy: brązowy, ciemnobrunatny, szary lub niejednolitą, lecz bez białych smug.

Co możemy zrobić, kiedy wytopiony wosk jest ciemny. Nie wszystko jest stracone, bo dysponujemy środkami do poprawy jakości wosku. Część sposobów, mimo swojej skuteczności, nie jest zalecana z uwagi na trudności techniczne. Mam na myśli użycie silnych kwasów, np. siarkowego. Do metod kwaśnych musimy dysponować naczyniem odpornym na działanie kwasów, co w warunkach domowych jest trudne do spełnienia. Do naszych potrzeb wystarczy rozjaśnianie wosku z użyciem perhydrolu (30% woda utleniona). Pragnę ostrzec, że perhydrol jest bardzo niebezpieczną substancją. Moim zdaniem groźniejszą niż kwas, bo ten można szybko i skutecznie zneutralizować. Perhydrol zaś błyskawicznie niszczy tkanki i w przypadku pryśnięcia w oko zagraża ślepotą. Jest groźną substancją parzącą i przy jej stosowaniu w postaci stężonej obowiązkowo należy włożyć okulary ochronne i rękawice gumowe. Do prac z perhydrolem nie wolno dopuszczać dzieci i osób z ograniczonymi zdolnościami manualnymi. Wskazane jest mieć w pobliżu naczynie z czystą wodą do zmycia perhydrolu, który może na nas prysnąć.

Sklarowany, lecz ciemny wosk wkładamy do naczynia, które powinno być podgrzewane pośrednio. Ideałem byłaby specjalna cieplarka z regulacją temperatury. Skoro nie dysponujemy takim urządzeniem, możemy wstawić emaliowany kubeł z woskiem do większego naczynia z wodą (np. kotła do prania) stojącego na elektrycznej kuchence. Temperatura niezbędna do rozjaśniania wosku powinna wynosić 58—62°C. Nowoczesne kuchenki mają przełącznik mocy, który tak ustawiamy, aby udało się zachować właściwą temperaturę już bez naszego udziału. Wosk nie może być płynny, ma mieć postać półpłynną.

Mocnym kijem mieszamy roztapiający się wosk i kiedy upewnimy się, że nie ma już w niej brył wosku, ostrożnie wlewamy perhydrol w ilości 100 ml na 8 litrów wosku. Przypominam, że oczy trzeba chronić okularami, na dłoniach konieczne są gumowe rękawice, a tułów powinien otulać i założony fartuch. Na fartuch nadają się największe plastikowe worki na śmieci, w których wycinamy otwory na głowę i ręce. Po przewiązaniu w pasie mamy skuteczną ochronę. Po wlaniu perhydrolu dokładnie mieszamy zawartość starając się równomiernie rozprowadzić perhydrol z woskiem. W podanej temperaturze wosk ma postać grudek, które są omywane perhydrolem. Wosk ulega rozjaśnieniu. Powinniśmy rozjaśniany wosk kilkakrotnie w ciągu doby przemieszać. Po upływie 24 godzin wyłączamy grzanie i studzimy wosk. Następnie rozjaśniony wosk wkładamy do naczynia z miękką, lekko zakwaszoną wodą, roztapiamy i klarujemy. Po tym zabiegu mamy ładny, jasny wosk I gatunku.

Zamiast męczyć się z rozjaśnianiem wosku wystarczy regularnie wymieniać plastry, nie dopuszczając do użytkowania nadmiernie ciemnych. W czasie sezonu najlepiej topić wosk w topiarce słonecznej, z której uzyskujemy ładny, wybielony wosk. Woskiem tym możemy rozjaśniać wosk uzyskany z topiarki elektrycznej.

„Pszczelarstwo” - wiedza i doświadczenie.
Zrób z tego pożytek!

 ZAMÓW PRENUMERATĘ