Nad ranem wróciłem z Białorusi.
Jechałem z mieszanymi uczuciami, bo wszyscy znamy dotychczasowe medialne relacje. Pierwszy kontakt z pogranicznikiem i celnikiem był zaskoczeniem. Normalni i sympatyczni ludzie wykonujący swoją pracę. Granicę przekroczyłem bez problemów jakimi straszono mnie przed wyjazdem. Podróżowałem koleją i samochodem. Koleją, bo mówiono mi, że będę zatrzymywany przez gęsto rozstawione milicyjne patrole, a samochód może zginąć z parkingu. To, co rzuciło się w oczy, to czyste i zadbane domy, brak śmieci w pobliżu torów, brak na murach graffiti, dobre drogi, życzliwi i serdeczni ludzie. W ciągu 3 dni widziałem dwa razy patrole milicji na dworcu kolejowym, jeden raz na ulicy w Soligorsku i dwa razy ruch drogowy na odcinku 350 kilometrów.
Cenieni naukowcy z Rosji Ukrainy i Białorusi na spotkaniu byli kolegami pszczelarzami, którzy nie wywyższali się swoim statusem naukowym.
Rosjanie przeskoczyli nas o kilka długości nawet w przechowywaniu nasienia trutni. To, co do niedawna było niemożliwe, to u nich już zamraża się spermę w ciekłym azocie. Istnieje bogata gama leków na warrozę, nosemę i szereg innych. Produkowane są z wysokoudarowego polipropylenu ramki wraz ze sztuczną węzą. Naukowcy białoruscy też mają wiele osiągnięć, których nie znamy. Przybyli na spotkanie Ukraińcy ze znanym specjalistą Gajdarem informowali zebranych o swoich sukcesach.
Zrobiło mi się wstyd, że z Polski nie ma nikogo, a przecież też mamy się, czym pochwalić. Kiedy organizatorzy i pszczelarze zaczęli pytać o polskie pszczelarstwo spróbowałem bronić naszego honoru i wygłosiłem krótką prelekcję o sztucznej inseminacji matek pszczelich, o liniach i rasach pszczół użytkowanych w Polsce i o tym, że nawet „żelazna kurtyna” ma swoje dobre strony, ponieważ na Białorusi jeszcze nie występuje syndrom CCD. Poinformowałem zebranych, jakimi metodami zwalczamy warrozę i jakie są perspektywy na przyszłość.
Ogólnie wyjazd uważam za niezwykle udany. Powiem więcej – nigdzie nie spotkałem się z niechęcią lub złym traktowaniem. Podczas uroczystego bankietu nie mogłem wymigać się od wygłoszenia toastu. Powiedziałem wtedy, co czuję i co dyktuje mi serce. Było tam o tym, że wpierw jesteśmy ludźmi, a później narodami i o tym, że pszczoły nie znają granic i od nich ludzie powinni uczyć się, jak zacierać wszelkie granice między sobą.
W drodze powrotnej musiałbym długo czekać na pociąg, aby przekroczyć granicę. Udałem się, zatem na przejście drogowe by wsiąść do jakiegoś samochodu i przejechać pas graniczny. Liczyłem na Polaków. Polacy, zapewne mieli jakieś ważne powody, że mimo wolnych miejsc w samochodzie nie mogli mnie zabrać. Zabrał mnie Białorusin, który nie tylko przewiózł przez granicę, ale zawiózł pod parking, gdzie stał mój samochód.
Teraz siedzę i piszę artykuł z mojej wyprawy do braci Słowian z Białorusi.
Wiecej szczegółów w "Pszczelarstwie" (chyba) majowym.
Białoruś jest inna niż nam wmawiają
Moderator: krzysglo
Białoruś jest inna niż nam wmawiają
- Załączniki
-
- Wykładów słuchało ponad 300 osób.
- #DSCF0405JJ.jpg (35.8 KiB) Przejrzano 5567 razy
Dodano: 2008-03-16, 12:45
wcałej rozciągłościpodzielam pana zdanie.poparzeć na ich drogi .a na mocarstwowe aspiracje .kaczorów
