Sumak a warroza
Piotr Sroka
Chciałbym podzielić się z Czytelnikami „Pszczelarstwa” wnioskami z rozmowy z pewnym starszym, sympatycznym pszczelarzem z Limanowej (przy okazji serdecznie go pozdrawiam), który opowiedział mi o niezwykłych właściwościach sumaka. Niewykluczone, że popularna skądinąd roślina jest w stanie pomóc nam w walce z Varroa. Być może choćby przyczyni się do ograniczenia populacji pasożyta? Ten pomysł narodził się właśnie na bazie doświadczeń mojego rozmówcy. Zasadniczo opiera się na wykorzystaniu naturalnych właściwości sumaka, a właściwie jego owoców. Zanim jednak przejdę do sedna sprawy – kilka zdań charakterystyki rośliny.
Sumak octowiec (Rhus typhina) należy do rodziny nanerczowatych [Anacardiaceae – red.], jest jednym z ponad 150 gatunków. W stanie dzikim występuje na wschodzie Ameryki Północnej, wschodniej Azji i Afryki południowej, na obrzeżach lasów, skarpach i nieużytkach. Na całym świecie traktowany jest jako roślina ozdobna. To niskie rozłożyste żyje krótko 20–30 lat. Sumak jest niskopienny, dorasta maksymalnie do 4–6 m i ma podobną szerokość. Gałęzie zwieszone luźno, są grube, gęsto owłosione, przypominają poroże jelenia. Korona rozłożysta, raczej zwarta, o kształcie parasolowatym, jest ozdobą rośliny; w warunkach naturalnych tworzy rozłożyste baldachimy. Pień krótki (czasem brak). Kora lekko chropowata, pokryta aksamitnym nalotem, czasami porośnięta mchem, zawiera sok mleczny. Wiosną liście pokazują się na drzewie dość późno i późno rozwijają (w maju). W tym stadium są bardzo wrażliwe na przymrozki. Szczególnie efektownie sumaki prezentują się jesienią, kiedy ich liście mienią się różnymi odcieniami czerwieni. Spalane – dają duszący intensywny dym [inna nazwa sumak odurzający – red.]. Interesujące są odmiany Dissecta o dekoracyjnie powcinanych liściach oraz Tiger Eyes, którego liście wiosną mają barwę jasnożółtą, a jesienią – szkarłatno-pomarańczową.
Roślina jest bardzo łatwa w uprawie i niewymagająca, pionierska, niemalże ruderalna. Dobrze czuje się na glebach piaszczystych i jałowych, dlatego można ją sadzić wszędzie. Odporna na wszelkie zwierzęce szkodniki oraz mrozy, chociaż podczas dużych mrozów mogą przemarzać tegoroczne pędy (poniżej przemarznięcia wyrasta później nawet kilka pędów). Ma ogromną zdolność regeneracji po uszkodzeniach. Nie jest wrażliwa na choroby. Odporna na miejskie zanieczyszczenia, stąd często bywa sadzona np. na pasach zieleni między jezdniami lub na małych śródmiejskich skwerach. Kłopotliwe mogą być jednak bardzo liczne odrosty korzeniowe, sięgające daleko od pnia (fot. 2). Niekontrolowane w krótkim okresie tworzą gęste zarośla i wówczas roślina staje się bardzo trudna do usunięcia lub opanowania. Najlepszym sposobem na opanowanie sumaka octowca jest regularne koszenie trawnika w sąsiedztwie drzewa lub/i coroczne przekopywanie na głębokość ok. 50-cm rowka wokół rośliny w odległości, na jaką zgadzamy się roślinę „wypuścić”.
Sumak to gatunek światłożądny – bardzo zacienia glebę. Nie ma jednak w stosunku do niej większych wymagań. Może rosnąć dosłownie w każdej glebie, chociaż nie w każdej jednakowo dobrze będzie się rozwijał. Dobrze rośnie na glebach wilgotnych i suchych, zbitych i przepuszczalnych, kwaśnych i zasadowych. Najlepiej czuje się na stanowiskach słonecznych, posadzony samotnie, bez kontaktu z wyższymi roślinami. Wtedy tworzy najbardziej efektowne korony, które można podziwiać w pełnej odsłonie.
Sumak jest rośliną dwupienną. Kwiaty, które pojawiają się w czerwcu–lipcu, barwy żółtawozielonej, zebrane są w sterczące, owłosione wiechy i wyrastają na końcach pędów. Kwiatostany żeńskie są gęste, o długości ok. 11 cm i średnicy do 5 cm, męskie – luźniejsze i większe (składają się średnio z ok. 4 tys. kwiatów) mają ok 25 cm długości. W szczytowym okresie kwitnienia nektarują tak intensywnie, że pojawiają się na nich kropelki nektaru. Jest to roślina miododajna, pszczoły oblatują ją intensywnie. Owoce, koloru szkarłatnoczerwonego, są gęsto owłosione, skupione w sterczących kolbach (owocostanach). Utrzymują się przez całą zimę, zdobiąc ogród.
Owoce s. octowca mają bardzo kwaśny smak (stąd nazwa rośliny). Powszechna jest opinia, że mleczny sok jest trujący. Toksyczne właściwości mają wykazywać także owoce rośliny: małe orzeszki zebrane w dużych owocostanach (fot. 3). I tu docieramy do sedna sprawy: chodzi właśnie o te orzeszki. Mój sympatyczny rozmówca opowiedział mi historię, którą przytaczam w wielkim skrócie: „Rosły sobie sumaki spokojnie, nikomu nie wadząc, ciesząc oko gospodarza. Aż pewnego dnia jakieś złośliwe licho przyprowadziło pod korony drzew stadko indyków, które znalazły leżące na ziemi orzeszki, najadły się ich i… pozdychały”.
Pszczelarz jakiś czas rozpamiętywał stratę, ale potem postanowił nieszczęście przekuć w korzyść. Któregoś dnia spalił w podkurzaczu całe owocostany (wraz z orzeszkami), a dymem potraktował pszczoły w ulu. Na wszelki wypadek, taką inhalację zaaplikował jednej rodzinie pszczelej. Jeżeli wierzyć mojemu rozmówcy (a starszemu, poważnemu pszczelarzowi nie wypada nie uwierzyć) – rankiem na wkładce dennicowej znalazł pokaźny osyp pasożyta. Wnioski nasuwają się same. O tym, że dym jest skuteczny w zwalczaniu warrozy przekonaliśmy się choćby na przykładzie Apiwarolu; swego czasu próbowano likwidować warrozę za pomocą dymu tytoniowego.
Nie znam szczegółów zabiegu (ilość spalonego materiału, czas odymiania, szczelność ula) – ale rzecz wydaje się interesująca. Trzeba jednak odpowiedzieć na wiele pytań: jakie składniki zawierają soki tej rośliny? W jakiej dawce są trujące? Jaki jest skład chemiczny dymu z owocostanów, innymi słowy – co jest substancją czynną. Czy ma skutki uboczne? Jeśli tak, to jakie? Czy przenika do miodu i wosku? Ile wynosi okres karencji? Jaki jest jej wpływ na pszczoły? Czy jest szkodliwa dla konsumentów produktów pszczelich itd.
Może temat okaże się ciekawy dla nauki? Może środek warrozobójczy naturalny i polskiej produkcji leży w zasięgu ręki?
Eksperyment, który opisuję zamierzam przeprowadzić na izolowanej rodzinie pszczelej tej jesieni. I z takim serdecznym apelem zwracam się do kolegów pszczelarzy, aby spróbowali zrobić je także u siebie, a potem podzielić się obserwacjami. Im więcej takich prób zostanie podejmiemy – tym większa szansa na wiarygodne wnioski.